Komentarze: 4
W ostatni piatek Robert zobaczyl ja ze swoim przyjacielem. Anna- bo o niej mowa- ta "jedyna i niepowtarzalna" obsciskiwala sie z Andrzejem Rzeckim najnormalniej w jakies klatce schodowej. Tak wlasciwie to w jej klatce.
- Nie chcialbym wam przeszkadzac, ale zostawilem u ciebie czapke... Przed chwila... Jak u ciebie bylem, pamietasz?
Bo taka byla prawda, ze Robert przed chwila wyszedl od Ani. Niestety, czy raczje stety- los zrzadzil mu powrocik. Nie powiem, zeby ten wspanialy bohater tragiczny nie podejrzewal jakies zdrady na boku ze strony swojej dziewczyny- w koncu to pierwszy pesymista w miescie, ale chyba nawet on nie byl przygotowany na taki napierdol bezczelnosci.
Zostal zdecydowanie zignorowany. Wtedy przypomnial sobie wszystko co widzial na kreskowkach...
Para-ram-ram-ram!!!
Teraz powinny urosnac mu wielkie muskuly, powinien odgarnac swojego przyjaciela za frak do tylu i uderzyc w te slowa:
- Ty szmato, masz cos do mojej dziewczyny?
A nastepnie powinna odbyc sie krwawa siekana otoczona szara chmurka pylu- tzn ta cenzura ktora nakladaja w bajkach by nikt nie posadzil Walta Disneya o jakakolwiek perwery i umilowanie przemocy wsrod nieletnich.
-A...Andrzej... Wie...Wiesz, ze to nie w porzadku?
Bedac dalej ignorowanym odwrocil sie "na piecie" i ruszyl w strone domu myslac, ze zycie to definitywnie przesrana sprawa. Omijal brudne samochody i szare budynki, grubego kumpla ktory wyludzal kase od brudnych dzieci i grupke osiedlowych pokoemonic...
Chyba wlasnie one wysmialy go za plecami.
-Jaaak tam Ania? Hihihihi!
No tak, a on sie zawsze zastanawial dlaczego go to spotyka kiedy przypadkiem natknie sie na te bezuzyteczne blond-sciery. Widac- moze bezuzyteczne, ale musialy juz dawno wiedziec, ze jego panna robi go w człona.
-Hej, Andrzej, czy byl tu Robert czy mi sie zdawalo?
-A byc moze, czemu pytasz?
-To moj chlopak niby.
-Ahah, spoko, Robert jest spoko! On sie nie obrazi.
-Na pewno?
-Wyslesz mu najwyzej smsa z tekstem "sorry" i po sprawie
Jedna z wielu rzeczy jakich Robert nie potrafil bylo granie na gitarze, wiec pierwsze co zrobil przychodzac do mieszkania- wyciagnal stary strunowiec ojca i zaczol "spierwac" kawalek Everlasta & Santany - "Put your lights on".
To kojarzylo mu sie z czyms smutnym a czul, ze ten dzien nalezy melancholijnie skonkludowac.
Myslal sobie co ma teraz zrobic? Definitywnie, gdyby mial choc troche godnosci- rzucilby ta parszywa suke i to juz dawno a teraz... teraz to po prostu dawno by nie byli para i nie musialby czuc tego wszystkiego.
Ale przeciez on wiedzial, ze nie ma godnosci ani dumy...
Myslal, ze bedzie ja prosil by z nim zostala bo... Przeciez jezeli nie ona to kto go zechce? Znowu 2 lata bedzie samotny gdy wszyscy jego znajomi sa sparowani...
Bo musicie wiedziec cos jeszcze o Roberciku- to bardzo wrazliwy chlopak. Zawsze odczuwal potrzebe, jezeli nie mogl byc lepszy od wiekszosci, to chociaz nie chcial odstawac w negatywny sposob. A skoro nie mial nikogo a wszyscy mieli... I skoro zwykle w walentynki sluchal przybijajacej muzyki wmawiajac sobie, ze to swieto komercji gdy inni wspolnie swietowali to... Czul sie gorszy.
Bo wlasnie Robercik odnajduje sobie dziewczyne srednio raz na dwa lata.
Eh, juz nawet mi zrobilo sie za przykro, zeby to opisywac. Naprawde zalosne. Spiewal dalej...
Co on kurwa powinien zrobil, chlip kurwa chlip!